Nasza wyprawa była wspaniała! Do chatki na Potrójnej dotarliśmy po ciemku, w świetle latarek. W chatce panuje bardzo swojska domowa atmosfera, czuliśmy się tam naprawdę dobrze. Zjedliśmy przyniesioną w plecakach kolację, ale emocje długo nie dawały dzieciom zasnąć... Ojcowie też nie poszli wcześnie spać, bo przecież nasi siatkarze grali wtedy mecz z Włochami.
Następnego dnia zjedliśmy śniadanie i wyruszyliśmy w drogę na Leskowiec. Zaczynaliśmy maszerować we mgle, ale z czasem pojawiło się słońce. Po drodze mieliśmy dodatkową atrakcję w postaci wyścigu rowerów MTB. Ochoczo kibicowaliśmy przejeżdżającym zawodnikom, a niektórzy przybijali nawet piątkę. Na szczycie Leskowca urządziliśmy mały turniej strzelania z kuszy, a w schronisku zjedliśmy pyszny ciepły obiad.
Zresztą zobaczcie sami: